Rajd Dakar 2015


W 2012 roku był czwarty, w 2013 trzeci, a w 2014 drugi. Rafał Sonik powoli i z mozołem piął się na najwyższy szczyt w świecie motosportu. Sukces przyszedł na początku 2015 roku, kiedy jako pierwszy polski kierowca w historii wygrał Rajd Dakar. Zrobił to w wielkim stylu, wyprzedzając najbliższego rywala o niemal trzy godziny.

Przed startem Rajdu Dakar krakowianin był bardzo ostrożny w wypowiedziach i choć wszyscy widzieli go w roli jednego z faworytów, on zachował niezbędny dystans:

Będę się starał jechać szybko, ale zachowując niezbędny margines bezpieczeństwa

– powtarzał i swoje założenia spełnił.

Szybko okazało się, że tempo, które „SuperSonik” wypracował podczas startów w Pucharze Świata jest wystarczające aby wygrywać odcinki specjalne i cały czas pozostawać w ścisłej czołówce stawki. Pierwszy znak jego dominacji pojawił się drugiego dnia rywalizacji, kiedy na najdłuższym 518-kilometrowym, wyczerpującym odcinku specjalnym wyprzedził opadającego z sił Ignacio Casale. Kilka dni później wygrał dwa etapy w Chile, dając sygnał rywalom, że tym razem walka toczyć będzie się do ostatnich kilometrów zmagań.

Wojna nerwów trwała. Ignacio Casale i Rafał Sonik zmieniali się na prowadzeniu, a tuż za ich plecami na potknięcie liderów czekał Sergio Lafuente. Prowadzącej trójki, znacząco nie rozdzielił nawet etap maratoński w Boliwii, po którym z rywalizacji odpadło wielu klasowych zawodników. Wszystko ze względu na Salar de Uyuni – największe na świecie solnisko, które akurat w dniu rywalizacji pokryte było warstwą wody. Mocno stężona solanka okazała się zabójcza dla elektryki oraz elektroniki wielu motocykli i quadów. Kapitan Poland National Team odczuł to dzień później, gdy z powodu awarii przeżartej solą instalacji elektrycznej musiał ręcznie przewijać roadbooka oraz przy pomocy rurki i butelki przepompowywać paliwo pomiędzy zbiornikami.

Na trasie nie brakowało również chwil grozy. Na 10. etapie Sonik wpadł w nieoznakowaną w roadbooku dziurę. Uderzenie wyrzuciło go z quada, ale nie puścił kierownicy, by zapobiec zrolowaniu pojazdu i przeciągnął nogami po skałach mocno się obijając i raniąc. Na tym samym etapie z rywalizacji odpadli Ignacio Casale i Sergio Lafuente, którzy przegrali walkę mentalną, agresywną jazdą doprowadzając swój sprzęt do ruiny.

Na mecie szczęśliwy Rafał Sonik zadedykował swój sukces wszystkim Polakom, którzy o Dakarze marzą oraz tym którzy nie zdołają już spełnić swoich rajdowych snów. Nie zapomniał w tym miejscu o polskim motocykliście, Michale Herniku, który zmarł tragicznie na trzecim etapie zmagań.