Napięcie przed startem 38. edycji Rajdu Dakar sięga zenitu. – Kulminacją z pewnością będzie moment, kiedy przyjedziemy do parku ferme zabrać swoje quady na start, ale już towarzyszy nam duża ekscytacja – mówi Rafał Sonik, który jako zwycięzca zeszłorocznej edycji wyjedzie na trasę prologu, jako… ostatni.
W sobotnie przedpołudnie Buenos Aires ponownie wypełni się setkami tysięcy kibiców, a kilkaset pojazdów przejedzie przez rampę, by następnie udać się na start pierwszego odcinka specjalnego. Prolog będzie liczył zaledwie 11 km i ma ustawić kolejność na starcie pierwszego etapu zmagań. Rafał Sonik nie ma jednak przygotowanej taktyki na tę część rywalizacji.
– Przede wszystkim nieprzewidywalne są warunki pogodowe. Podobno dwa dni temu padał w tych rejonach deszcz, ale do tej chwili teren powinien był już wyschnąć. Po drugie zostaliśmy ustawieni w odwrotnej kolejności i ruszamy na trasę co pół minuty. Moim zdaniem nawet jak na tak krótki odcinek to za mało. Będę mieć przed sobą wszystkie quady z napędem na cztery koła i znaczną część z nich z pewnością dogonię… Wierzę jednak, że Marc Coma, który odpowiada za trasę, wie co robi – komentował Rafał Sonik.
Zeszłoroczny zwycięzca po raz kolejny zaznaczył przy tej okazji fakt swojej przesądności. W 2011 roku dokładnie 2 stycznia odpadł z Rajdu Dakar z powodu wypadku. – Będę mieć podwójne fatum do przełamania, bo to nie tylko pierwszy dzień walki, ale również feralna data. Dlatego hasłem dnia będzie: „tranquillo” (z hiszp. spokojnie) – zapowiada.
Choć Rafał Sonik przybył na odbiory administracyjne i techniczne jako ostatni, miał okazję spotkać się z kilkoma ze swoich największych rywali. Odbył między innymi długą rozmowę z braćmi Patronelli, którzy namawiali go… by jechał razem z nimi przeciwko Chilijczykom i innym nacjom. – Patronelli zawsze odnosili się do mnie bardzo dobrze. Powiedzieli mi nawet, że byli zachwyceni, kiedy wygrałem Dakar przed rokiem. Głównie chodziło oczywiście o porażkę Chilijczyków, bo animozje pomiędzy tymi narodami są dość duże – tłumaczył z uśmiechem krakowianin.
Co ciekawe argentyński duet, który ma na swoim koncie w sumie cztery zwycięstwa w Rajdzie Dakar, rozpocznie walkę, mając do dyspozycji teoretycznie lepszy sprzęt. Zarówno Marcos, jak i Alejandro wyposażyli swoje Yamahy Raptor w silniki skonstruowane w 2015 roku, które według zapewnień producenta mają mieć ok. 10 proc. więcej mocy niż ich poprzednicy.
– Patronelli mówią, że pokonali na tych silnikach 2000 km bardzo ostrym gazem, ale jak będzie naprawdę zobaczymy na trasie – skonkludował spokojnie Sonik.