Tegoroczny Rajd Maroka wystawia Rafała Sonika na poważną próbę wytrzymałości. Od pierwszego dnia zmagań krakowianin nie może narzekać na brak przygód. Kłopoty dopadły go również podczas trzeciego, maratońskiego etapu, na którym sam musiał poradzić sobie z usterką.
Około południa organizator podał informację, że quad polskiego mistrza zatrzymał się na 120. kilometrze. Nie było wiadomo jaki jest powód tego postoju, ale po około pół godzinie „SuperSonik” wrócił na trasę. Co się wydarzyło wytłumaczył po przybyciu na biwak.
– Od początku zmagań mam tu trochę problemów z quadem. Te pierwsze wywołał quadowiec, który wjechał w mojego Raptora z boku, uszkadzając sworzeń wahacza. Wczoraj również dokuczało mi kilka detali, które przeszkadzały w jeździe. Dziś urwała się aluminiowa rura od stelaża nawigacji. Musiałem porozbierać trochę części, aby ją choć prowizorycznie zamocować. Na razie się trzyma i ma nadzieje, że dotrwa do jutrzejszej mety, choć brak serwisu tego wieczoru trochę podnosi ryzyko – relacjonował Sonik.
– Quad wymaga uwagi codziennie. Dziś musiałem naprawiać go na trasie. Jeśli jutro coś się przydarzy, to znów będę musiał poradzić sobie samodzielnie, a to oczywiście dodatkowy stres – dodał zmęczony długim i wyczerpującym etapem.
Sześciokrotny zdobywca Pucharu Świata, podobnie jak inni zawodnicy nie uniknął również pomyłek nawigacyjnych. Nawet najszybszy tego dnia wśród motocyklistów, Sam Sunderland narzekał na niejasne oznaczenia w roadbooku i liczne pułapki nawigacyjne. – Dawno nie widziałem tak poprowadzonej nawigacji. Nie ma chyba osoby, która zdołałaby w dobrym tempie pokonać cały dzisiejszy oes bez choćby jednego błędu kosztującego kilkanaście minut – powiedział Rafał Sonik.
W poniedziałek zawodnicy mają do pokonania aż 294 km odcinka specjalnego. Jeśli dotrą do mety w etapu w Erfudzie, od końca zmagań w Fezie będzie dzielić ich już tylko jeden niespełna 200-kilometrowy oes.
Tagi: FIM, puchar świata, Rafał Sonik, Rajd Maroka