Po pokonaniu niemal 700 km z przejścia granicznego w Łysej Polanie do Kostrzyna nad Odrą i 18 godzinach jazdy przez Polskę Rafał Sonik dotarł w czwartek 30 lipca na Przystanek Woodstock. Kolejne dwa dni spędzone na festiwalu były przepełnione pozytywną energią, a quadowiec z bólem serca wyjeżdżał w sobotnie popołudnie, starając się jak najbardziej opóźnić moment rozstania.
Rajd przez Polskę, zgodnie z założeniami rozpoczął się o świcie 30 lipca na parkingu w sercu Tatr. Zwycięzcy Dakaru towarzyszyli quadowcy z tarnowskiego stowarzyszenia Grupa 4×4 oraz dwóch pasjonatów off-roadu, którzy specjalnie na tę okazję, przyjechali do Łysej Polany z Kalisza. W Bukowinie Tatrzańskiej „SuperSonik” przywitał autostopowicza, który wygrał konkurs zorganizowany na Facebooku i podróżował dalej z zespołem na pokładzie samochody serwisowego.
Trasa wiodła drogami krajowymi, a poza stacjami benzynowymi kolumna zatrzymała się: przy krakowskich Błoniach, gdzie odłączyła się część uczestników „rajdu”, pod Katowickim Spodkiem oraz w samym sercu Wrocławia, gdzie quady i motocykle zaparkowały na płycie rynku. Nie obyło się także bez postoju w Zielonej Górze, gdzie krakowianina przywitała grupa kilkunastu quadowców.
Od startu do mety kolumnę zabezpieczał Przemysław Malec – ratownik medyczny prowadzący motoambulans. W pełni wyposażony i oświetlony kogutami motocykl sunął wraz z dzielnymi uczestnikami przedsięwzięcia, którzy pokonując tak długi dystans poczuli namiastkę rajdu długodystansowego. – Pomoc i doświadczenie Przemka były nieocenione. Jest profesjonalistą w każdym calu i bardzo pomógł nam również w kolejnych dniach Przystanku Woodstock. Szkoda, że nie może towarzyszyć mi w trakcie rajdów – śmiał się Rafał Sonik.
Po osiągnięciu mety, zwycięzca Dakaru nie miał zbyt wiele czasu na sen, ponieważ już w piątek rano był gościem Akademii Sztuk Przepięknych, gdzie rozmawiał z uczestnikami festiwalu. Musiał tam zmierzyć się z różnymi pytaniami, od tych dotyczących startów w Dakarze po te bardziej luźne, dotyczące… piwa. Spotkanie zakończyło się z przytupem ponieważ wypełniony po brzegi namiot wspólnie wydał z siebie odgłos pędzącego bolidu Formuły 1 w ramach wsparcia akcji „Zarycz dla życia”. Wraz z Woodstockowiczami zaryczał nominowany przez Felipę Massę Rafał Sonik, Jurek Owsiak oraz Irek Bieleninik.
Na tym jednak nie skończyła się interakcja uczestników festiwalu i Rafała Sonika. Krakowianin podpisywał zdjęcia do 19:00. W krótkiej przerwie był gościem konferencji prasowej oraz odwiedził strefę Allegro, gdzie przekazał na licytację pozłacanego, granitowego, dakarowego Beduina, którego wyrzeźbili dla niego quadowcy z Zielonej Góry. Miał też okazję popatrzeć na Woodstock z diabelskiego młyna. – To nie jest festiwalowe miasteczko, ale metropolia. Jest tu wszystko: bank, poczta, sklep spożywczy, punkty gastronomiczne i przede wszystkim dziesiątki tysięcy namiotów rozbitych jeden obok drugiego. Ta metropolia tętni życiem i pozytywną energią o każdej porze dnia i nocy – komentował Sonik.
Najważniejszy punkt programu wizyty quadowca na Przystanku Woodstock został zrealizowany w sobotę, kiedy doszło do spotkania z Łukaszem Berezakiem – jednym z najdzielniejszych wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jedenastoletni chłopiec ujął jakiś czas temu całą Polskę, mówiąc o tym, że skoro jest nieuleczalnie chory, to chce pomóc tym, dla których jest jeszcze nadzieja.
Spotkanie małego bohatera ze zwycięzcą Dakaru było bardzo emocjonalne. Sportowiec i wolontariusz długo rozmawiali, siedząc w cieniu niczym dwaj, znający się od lat koledzy. Potem wzięli udział w konferencji prasowej, na której wymienili się podarunkami. Łukasz otrzymał kurtkę zespołu rajdowego Sonika oraz piasek z drugiego etapu Rajdu Dakar 2015. Odwdzięczył się panoramą Szczecina z bursztynami, mówiąc: – Mam nadzieję, że patrząc czasem na ten obrazek, będzie Pan zawsze myśleć o mnie. A Jurkowi, żeby nie czuł się pokrzywdzony, przyniosłem kubek – dodał po chwili, wręczając prezent szefowi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Spotkanie zakończył wspólny przejazd Rafała Sonika i Łukasza Berezaka na dakarowym quadzie do wioski motocyklowej, skąd ruszyła parada złożona z kilkudziesięciu pięknych i lśniących maszyn. To był niestety ostatni woodstockowy akcent, bo krótko potem krakowianin musiał wyjeżdżać w sprawach służbowych do Warszawy.
– Jestem bardzo zaskoczony tym co zobaczyłem na Woodstocku. Choć jest nas tu kilkaset tysięcy, wszyscy są niezwykle zdyscyplinowani. Atmosfera jest fantastyczna, każdy jest przyjaźnie nastawiony, nie ma mowy o agresji. Nigdy nie widziałem tylu pozytywnych ludzi, którzy pokazują, że potrafią się świetnie bawić, a przy okazji uczyć się i poszerzać swoje horyzonty w takim miejscu, jakim było wzgórze Akademii Sztuk Przepięknych. Już wiem, że jeśli w przyszłym roku znów dostanę zaproszenie – przyjadę, ale tym razem zorganizujemy rajd wokół całej Polski z metą w Kostrzynie nad Odrą. Jeśli ktoś jeszcze nie był na Przystanku Woodstock musi przyjechać, a z pewnością z powrotem uwierzy w wewnętrzną siłę Polaków i to, że potrafimy tworzyć piękne rzeczy – podsumował Rafał Sonik.