To był zdecydowanie najtrudniejszy Dakar, w jakim brałem udział i tym większa jest moja radość z wyniku, który udało się wywalczyć. Wielokrotnie jechałem z duszą na ramieniu, ale do mety prowadziła mnie dobra energia kibiców – mówił Rafał Sonik, podsumowując tegoroczny start w Ameryce Południowej. Kapitan Poland National Team jako pierwszy Polak stanął na drugim stopniu podium najtrudniejszego rajdu terenowego na świecie.
Rafał Sonik nie mógł narzekać na brak przygód podczas 36. edycji Rajdu Dakar. Awaria pompy paliwowej zmusiła go do przepompowywania benzyny za pomocą rurki, butelki i własnych ust. Innym razem, podobna awaria sprawiła, że przetoczył się przez linię mety odcinka specjalnego siłą rozpędu, nie mając już w baku nawet kropli paliwa. Po powrocie do kraju przyznał, że dwa lub trzy razy w akrobatycznym stylu przelatywał ponad kierownicą. Wreszcie na sam koniec, kiedy zmierzał drogą dojazdową w kierunku Valparaiso urwał koło i fragment osi, o mało nie przekreślając swoich szans na historyczny wynik.
– Sześć lat wdrapywałem się na ten szczyt i w końcu się to udało. Czuję się zwycięzcą, bo lepszego rezultatu niż ten, nie dało się uzyskać. Zwłaszcza, że do samego końca nie brakowało emocji i o mały włos nie pożegnałem się z rywalizacją 60 kilometrów od celu. To było, jak na filmie. Najpierw quad zaczął się trząść, ale go opanowałem. Wtedy zobaczyłem, że moje tylne koło wyprzedza mnie i toczy się po drodze. Na całe szczęście udało mi się zatrzymać na poboczu i z pomocą serwisu dojechać do mety. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby to się stało wcześniej. Miałem ogromne szczęście – mówił Sonik, którego jeszcze po powrocie do kraju nie opuszczały emocje.
Krakowianin zapowiada, że w Dakarze nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. – Ścigam się w Ameryce Południowej od sześciu lat i nie mam zamiaru się poddać. Margines, który pozostał mi do tego, żeby stanąć na najwyższym stopniu podium pokonam następnym razem. Na razie nie myślę o momencie kiedy powiem sobie dość. Zostało mi kilka wyzwań, którym mam zamiar sprostać. Rok zaczął się fantastycznie i wierzę, że będzie jeszcze lepszy od poprzedniego.
Kapitan reprezentacji Polski w rajdach terenowych podkreślał również wspaniały występ swoich kolegów z Poland National Team. – W pierwszej dziesiątce mieliśmy trzy samochody: Krzysztofa Hołowczyca, Marka Dąbrowskiego i Martina Kaczmarskiego, a niewiele zabrakło, żeby w tym gronie znalazł się również Adam Małysz. Kuba Przygoński osiągnął życiowy wynik zajmując szóste miejsce. Jesteśmy znakomicie właśnie dlatego, że jesteśmy członkami reprezentacji Polski. Dla nas pasja, uczciwość i solidarność to podstawowe wartości w sporcie. Bardzo mi przykro, że do Valparaiso nie dojechały nasze dwa samochody i dwie ciężarówki, ale na mecie byli w naszych myślach i sercach.
Rafał Sonik ma teraz trochę czasu na odpoczynek, ale już za nieco ponad dwa miesiące startuje nowy sezon Rajdowego Pucharu Świata FIM, w którym quadowiec będzie bronił wywalczonego przed rokiem mistrzostwa. W tym roku rywalizacja odbywać się będzie w Abu Zabi, Katarze, Egipcie, Brazylii, Maroku oraz na Sardynii.