Zaledwie 16 km oesu i więcej zdarzeń niż na niejednym „pełnometrażowym” etapie rajdowym. Podczas prologu Atacama Rally Rafał Sonik miał dwie przygody z ciężarówkami. Pierwsza w gruncie rzeczy okazała się zabawna – druga zmroziła mu krew w żyłach, bo mogła skończyć się tragicznie…
Pierwszy dzień rywalizacji był już niewielką rozgrzewką przed liczącym 1800 km rajdem. Zgodnie z planem uczestnicy pokonali w sumie 125 km dróg dojazdowych i 16 km prologu, którego trasę wyznaczono już na pustyni Atakama. Tam, w dość ciasnym zakręcie, ni stąd ni zowąd pojawiła się zabłąkana ciężarówka, która prawdopodobnie przez przypadek wyjechała na trasę rajdu.
– Ludzie, którzy wybiegli aby ostrzec zbliżających się rajdowców o potrzebie zwolnienia zachowywali się jak przy wypadku, więc miałem sporo obaw, zwolniłem i ostrożnie objechałem samochód. Straciłem kilka sekund, ale nie żałuję, bo słyszałem, że jeden z motocyklistów musiał czekać przy torach na przejazd pociągu… – mówił rozbawiony Rafał Sonik.
Niespełna godzinę po ukończeniu prologu krakowianin przeżył chwile grozy. Gdy jechał autostradą z prędkością ok. 120 km/godz., spadła na niego z ciężarówki, niezabezpieczona, drewniana płyta. – Po przyjeździe na biwak trzęsły mi się ręce. Nie jestem zdziwiony, że coś takiego się stało, bo wielokrotnie widziałem niezabezpieczony towar na pakach południowoamerykańskich samochodów, ale miałem naprawdę ogromne szczęście. Nie miałem w ogóle czasu na reakcję, więc gdyby płyta nie spadła na mnie płasko, tylko kantem, to skończyłoby się to fatalnie… – skomentował rajdowiec, który zdołał jedynie, w natychmiastowym odruchu, schować głowę za owiewką.
Uszkodzenia quada nie są bardzo poważne, jednak mechaników czeka w nocy dużo więcej pracy niż pierwotnie zakładali. Zwłaszcza, że jest to pierwszy rajd, od ostatniego Dakaru, w którym lider Pucharu Świata ścigać się będzie Yamahą Raptor 700. – Czuję jakbym zsiadł z Raptora kilka dni temu, a to chyba najlepsze świadectwo mojego przygotowania i pracy, jaką włożył mój zespół w zbudowanie i dopieszczenie tego quada.
– Kiedyś ta pustynia mnie przerażała, a teraz już tylko cieszy – dodał na koniec Rafał Sonik, przyznając, że nie może się już doczekać liczącego 200 km, pierwszego etapu wokół Antofagasty. W prologu krakowianin uplasował się na drugim miejscu z zaledwie pół minutową stratą do lidera.