Środowy odcinek specjalny Sealine Cross-Country Rally rozpoczynał się u podnóża białych wydm na południu Kataru. Rafał Sonik zdążył ledwie wjechać na trasę i już musiał stanąć. Na czwartym kilometrze rozbił się jego kolega – hiszpański motocyklista Julian Villarubia. – Od tego momentu potrzebowałem 200 km, żeby ponownie zaufać roadbookowi – mówił na mecie Polak.
Julian Villarubia w zespole Rafała Sonika ma podwójną rolę. Z jednej strony odpowiada za przygotowanie roadbooka, z drugiej od czasu do czasu startuje u boku quadowca, jako jego lotne wsparcie na trasie. Hiszpan miał ogromnego pecha, bo trafił na niebezpieczne miejsce, nieopisane na mapie przez organizatorów i spadł ze szczytu dziesięciometrowej wydmy.
– To był długi podjazd, a na końcu ostra krawędź i tzw. „drop”, czyli niemal pionowa ściana, po której nie da się zjechać. Na całe szczęście piasek na podjeździe był grząski. To nieco spowolniło Juliana. Co ciekawe w rodbooku to miejsce nie było opisane, za to podobna wydma miała być 800 metrów dalej i ona była już opisana – tłumaczył całą sytuację Rafał Sonik, który udzielił pomocy koledze.
Organizator pomimo wypadku nie oznaczył niebezpiecznego miejsca i niecałą godzinę później, z tej samej wydmy spadły dwa samochody. Jednym z nich była Toyota Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora, którzy po godzinnej naprawie ukończyli oes. Mniej szczęścia mieli Katarczycy – kierowca wylądował w szpitalu.
– Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe – komentował potem „SuperSonik”. – Przez wypadek Juliana przestałem wierzyć roadbookowi i wyglądałem za każdą górkę, która pokazywała się na mojej drodze. Dopiero za tankowaniem odzyskałem rytm i pewność. Dlatego tym bardziej się cieszę, że udało mi się dziś wygrać. Jest to jednak gorzkie zwycięstwo, bo Julian ma złamanych siedem żeber i poleży w tutejszym szpitalu prawdopodobnie trzy dni.
Na trzecim etapie Polak był szybszy od Ignacio Casale o 21 sekund. Chilijczyk uskarżał się na mecie na kłopoty z koncentracją i ogromne zmęczenie. Przyznał też, że popełnił kilka poważnych błędów nawigacyjnych.
Czwarty etap może okazać się rozstrzygający. Na początku, zawodników czeka około 50 km skomplikowanej nawigacyjnie trasy, a na ostatnim fragmencie trudne, grząskie i przerośnięte trawą wydmy. W sumie rajdowcy pokonają 354 km oesowe.