Stojące powietrze, upał i zdradliwy teren – słowem codzienność podczas Sealine Cross-Country Rally. W czwartek Rafał Sonik ruszył w ten pusty i suchy krajobraz jako pierwszy quadowiec, ale na mecie nieco lepszy czas zanotował Ignacio Casale. – Nie popełniłem większych błędów, ale wiem, że w ostatniej partii mogłem pojechać szybciej – komentował Polak.
Zgodnie z zapowiedziami organizatora, pierwsze 50 km czwartego odcinka specjalnego, przysporzyło zawodnikom wielu problemów. – W połowie oesu doganiali mnie motocykliści, którzy startowali kilkanaście minut przede mną. Musieli popełnić naprawdę poważne błędy – mówił Rafał Sonik, który w trudnych do rozstrzygnięcia sytuacjach ma już sprawdzoną taktykę. – Na każdym etapie mam tu kilka momentów zawahania. Wtedy wolę się zatrzymać, zawrócić i upewnić, że wybrałem dobrą drogę. Wolę stracić kilkadziesiąt sekund, czy kilka minut, niż pół godziny.
Dzień rzeczywiście nie należał do najłatwiejszych. Lider Pucharu Świata zmagał się z trudnościami już od początku, ale walczył jak lew, by nie dać się dojść Ignacio Casale. – W pierwszej partii przeciąłem tylną oponę i ponad sto kilometrów jechałem na musie, czyli „gąbce”, którą wypełniamy opony wespół z powietrzem. Pokonywanie lewych zakrętów było bardzo utrudnione, ale wolałem jechać wolniej i zmienić koło w punkcie serwisowym, niż tracić jeszcze więcej czasu na próby załatania dziury. Zwłaszcza, że naprawa i tak była niemożliwa – komentował quadowiec.
Po wymianie koła, krakowianin popędził w stronę mety i choć początkowo wszystko układało się po jego myśli w końcówce znów stracił kilka cennych minut. – Jechałem przez wydmy porośnięte trawą i bardzo trudno się tam nawigowało. Byłem też już mocno zmęczony i trudno było mi utrzymać koncentrację. Wiem, że mogłem pojechać szybciej. Prawdopodobnie tam Ignacio zyskał nade mną przewagę czasową – podsumował.
Chilijczyk wygrał etap, bo choć przyjechał na metę kilka minut po Soniku, sędziowie zwrócili mu czas poświęcony na udzielanie pomocy poszkodowanemu w wypadku motocykliście. Tym samym pozostał liderem zmagań i powiększył swoją przewagę nad Polakiem do 20 minut. Mimo to „SuperSonik” nie traci optymizmu. – Muszę przyznać, że rajd dopiero zaczyna mi się podobać. Pewnie jakbym pojeździł tu jeszcze trzy, cztery dni, zacząłbym lepiej nawigować. Jutro czeka nas jednak ostatni etap, na którym priorytetem będą punkty w klasyfikacji Pucharu Świata – zakończył.