Nic nie było łatwe i przyjemne na trasie 10. etapu. Dość powiedzieć, że odczuwalna temperatura sięgała znacznie powyżej 50 stopni Celsjusza, a zawodnicy musieli przedzierać się przez jeden z najbardziej nieprzyjemnych rodzajów terenu – piaszczyste fale, porośnięte gęstą roślinnością z licznymi sekcjami fesz-feszu. W tych warunkach ponownie do mety nie dojechało wielu motocyklistów (również z czołówki, jak Pablo Quintanilla, czy zabrany do szpitala Stefan Svitko) oraz quadowców.
– Odcinek był bardzo trudny nawigacyjnie. Pierwsze 50 km jechaliśmy z tego powodu ponad dwie godziny – relacjonował Kamil Wiśniewski.
– To był jeden z prawdziwie dakarowych etapów, który pokazał kto jest dobrze przygotowany do tych zmagań. Czuliśmy się, jakbyśmy jechali przez suchą saunę. Widziałem wielu motocyklistów, którzy wycieńczeni zatrzymywali się w cieniu, a kibice oblewali ich wodą. Na mecie czekał na nas samochód-chłodnia, do którego natychmiast wprowadzali nas medycy. Wszyscy byli przegrzani, ale dla mnie im dłuższy i gorętszy dzień w trasie, tym większą sprawia on przyjemność. Dziś spałem dwie godziny, jechałem 17 i… wreszcie jestem bardzo zadowolony – komentował Sonik.
Zwycięzca Dakaru z 2015 roku miał ku temu wszelkie powody. Na mecie uzyskał piąty czas i awansował na szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Rajdowy wyga nie krył też jednak podziwu dla swojego kolegi-debiutanta. – Kamil przeżył dziś swój dakarowy chrzest i zrobił to w świetnym stylu. Pokonał 450 km odcinka specjalnego w ekstremalnie trudnych warunkach, notując świetny wynik, mimo że przed drugą częścią oesu zaliczył rolkę. Jechał za większością samochodów i najlepszymi ciężarówkami, zmagał się więc nie tylko z bólem i uszkodzonym quadem, ale również grząskim, rozjechanym terenem, pokrytym siecią głębokich kolein.
– Dojechałem kompletnie wyczerpany – przyznał Wiśniewski, który nie tylko zajmuje obecnie 10. miejsce w klasyfikacji generalnej, ale również prowadzi w grupie quadów z napędem 4×4. – Już w pierwszej części rajdu niezbyt dobrze znosiłem upał, a dziś dodatkowo była bardzo skomplikowana nawigacja i trudny teren. Podczas wywrotki uszkodziłem panel nawigacyjny i musiałem całą drugą część oesu przewijać go ręcznie. Jestem cały i choć mocno mnie poturbowało nie przestaję myśleć o mecie. Po to tu przyjechałem – zapewnił.
Na trasie 10. etapu doszło również do mrożących krew w żyłach scen. Stephane Peterhansel, najbardziej utytułowany i doświadczony dakarowiec złamał nogę motocykliście ze Słowenii, kiedy uderzył w niego swoim Peugeotem, wjeżdżając w niewłaściwe koryto wyschniętej rzeki. Ta sama historia omal nie spotkała Rafała Sonika. – Nagle, zza zakrętu wyjechał na mnie Peugeot. Chyba Sebastiena Loeba, choć nie zauważyłem numeru. W ostatniej chwili udało nam się minąć i uniknąć zderzenia czołowego. Obaj szukaliśmy trasy i żaden z nas nie był we właściwym miejscu. Widziałem też Peterhansela, który udzielał pomocy potrąconemu zawodnikowi. Pokazał nam gdzie mamy jechać, bo podobnie jak on, pomyliliśmy drogę.
W piątek odbędzie się już przedostatni etap, ale ostatni tak wymagający. Trasa z San Juan do Rio Cuarto liczy w sumie 754 km, z czego 288 km to odcinek specjalny. Organizatorzy zapowiadają 50-kilometrową sekcję wydm, a następnie spory fragment rodem z rajdów WRC. To tu rozegra się decydujący pojedynek o prymat w każdej z klas.
Wyniki 10. etapu
1. Siergiej Kariakin (RUS) 6:52.43
2. Ignacio Casale (CHL) +10.46
3. Santiago Hansen (ARG) + 1:26.26
4. Pablo Copetti (ARG) + 1:29.08
5. Rafał Sonik (POL) +1:32.27
…
8. Kamil Wiśniewski (POL) +2:07:39
Klasyfikacja generalna:
1. Siergiej Kariakin (RUS) 34:38.33
2. Ignacio Casale (CHL) +21.05
3. Axel Dutrie (FRA) +3:06.51
4. Pablo Copetti (ARG) +3:34.21
5. Santiago Hansen (ARG) +4:13.43
6. Rafał Sonik (POL) +5:09.12
…
10. Kamil Wiśniewski (POL) + 7:12:26