Po dwóch ukończonych na dobrych miejscach Rajdach Dakar dla Rafała Sonika przyszedł czas, by podjąć kolejne wyzwanie. Puchar Świata FIM w cross country, czyli pięć rund ścigania w najbardziej nieprzyjaznych terenach naszej planety. Krakowianin rozgrzewał się tylko na pierwszym przystanku. W kolejnych jechał już fenomenalnie, kończąc sezon zdobyciem głównego trofeum.
Abu Dhabi Desert Challenge nie było łatwą rundą. Dodatkowo rok wcześniej Rafał Sonik złamał tu sobie rękę, co wykluczyło go ze startów na cały sezon. Miejsce trzeba było odczarować i to udało się zrealizować w stu procentach. SuperSonik przyjechał czwarty, co jak się potem okazało było tylko wstępem, zapowiedzią tego co miało się wydarzyć podczas dalszych zmagań.
Tunezja nie była przyjazna dla rajdowców. Jazdę w i tak trudnym terenie dodatkowo uprzykrzał silny wiatr i deszcz. W takich warunkach zdecydowanie najlepiej poradził sobie polski quadowiec, „demolując” konkurencję na pierwszych etapach. Zwycięstwo w drugiej rundzie zapewniło mu pozycję lidera, którą utrzymał, zajmując drugie miejsce w rajdzie Sardynii.
Wówczas przyszedł czas na najważniejszy test, czyli 10-dniowy Rajd Brazylii nazywany „Małym Dakarem”. Tutaj SuperSonik osiągnął dwa historyczne wyniki. Jako pierwszy obcokrajowiec wygrał rajd w klasie quadów, a tym samym, jako pierwszy Polak w historii wywalczył Puchar Świata w sportach rajdowych.
W Rajdzie Faraonów, zamykającym rywalizację, Rafała Sonika prześladował pech i co chwilę musiał naprawiać swój quad. Na całe szczęście Polak miał już końcowe zwycięstwo w kieszeni, więc nie musiał tracić z tego powodu nerwów. Z niezmienną determinacją i dobrym humorem zakończył zmagania w Egipcie na drugim miejscu.
Po udanym starcie w Rajdzie Dakar Rafał Sonik zdecydował się ponownie spróbować swoich sił w cyklu Pucharu Świata FIM. Pierwszy egzamin w Abu Dhabi polski rajdowiec zdał doskonale, kończąc rywalizację w Emiratach Arabskich na czwartym miejscu.
Rok wcześniej krakowianin zadebiutował w tym prestiżowym cyklu, ale dość pechowo, na pierwszym etapie pierwszej rundy złamał rękę, co wykluczyło go z walki o trofeum.
Tym razem, nauczony doświadczeniem Rafał Sonik jechał pewnie, ale i ostrożnie. Starał się przede wszystkim nie popełniać błędów
i taka taktyka przyniosła mu czwarte miejsce w Abu Dhabi Desert Challenge.
Uświadomiłem sobie, że zdecydowanie wolę dochodzić do zwycięstw, czy do miejsc na podium niewielkimi, ale rozsądnymi krokami, lepszym przygotowaniem sprzętu, lepszym przygotowaniem siebie, lepszą znajomością terenu, niż taką desperacją. Przekonałem się że dobrze będzie uszanować wynik, który uzyskałem – 4. miejsce w klasie quadów. Jestem pewien, że przygotowując się do tego rajdu w przyszłym roku, większy nacisk postawię na lepsze przygotowanie sprzętu i siebie.
– podsumował Rafał Sonik, który na trasie nie uniknął przygód. Na czwartym etapie długo ciągnął na holu lidera, Sebastiana Husseiniego, a kiedy piasek był zbyt głęboki kierowcy biegli obok swych maszyn, by te choć trochę przesuwały się do przodu.
Podczas OiLibya Rally kierowcy mieli do pokonania 1848 km z czego odcinki specjalne stanowiło aż 1331 km. W trudnym nawigacyjnie i nieprzyjaznym terenie najlepiej poradził sobie Rafał Sonik, który odniósł swoje pierwsze ważne zwycięstwo w cyklu Pucharu Świata FIM.
Jak mówił sam krakowianin, już pierwszy etap był prawdziwym labiryntem, w którym on sam czuł się jednak doskonale.
Bardzo lubię taki twardy teren, trudny, kamienisty, ze zmianami rytmu. Z przepadającymi zakrętami, ze skokami przy dużych prędkościach. Jestem bardzo zadowolony z tego etapu.
– mówił na mecie pierwszego etapu, do której dotarł pierwszy w klasie quadów i 13. w stawce całego rajdu włącznie z motocyklistami.
W kolejnych etapach było już tylko lepiej. Rafałowi Sonikowi nie był straszny ani silny wiatr, ani deszcz, ani awaria quada, czy choćby upadek i mocno stłuczony palec. Wciąż był bezkonkurencyjny i pewnie wygrywał rywalizację dzień po dniu. Ostatnie dwa dni utrzymywał miejsca w czołówce, dzięki czemu odniósł historyczne zwycięstwo, a dodatkowo zakończył zmagania w Tunezji na jedenastym miejscu w klasyfikacji łącznej quadów i motocykli.
Sardegna Legen Rally był rundą Pucharu Świata FIM, testującą umiejętności techniczne zawodników. Trasa przebiegała po kamieniach, głazach, szutrach. Krętymi, wąskimi, górskimi dróżkami na dużych wysokościach. Na mecie Rafał Sonik był drugi – tuż za swoim najpoważniejszym rywalem, Dymitrijem Pawłowem. Polak utrzymał dzięki temu pozycję lidera klasyfikacji generalnej.
Niesiony doskonałym wynikiem z Tunezji Rafał Sonik również w Sardynii od początku pokazywał swoją rajdową klasę. Przez trzy etapy pozostawał poza zasięgiem rywali, jednak czwartego dnia zmagań dopadł go pech i poważna awaria quada. Krakowianin stracił trzy godziny na wymianę spalonego sprzęgła. to wystarczyło, by Pawłow wysunął się na prowadzenie, którego nie oddał już do końca ścigania.
Awaria spowodowana była błędami, jakie popełnili organizatorzy, wytyczając trasę wyścigu.
Nie jest możliwe, aby ktokolwiek z organizatorów wytyczających trasę, przejechał ją quadem, bo by się zabił.
– mówił po czwartym, feralnym etapie, śmiertelnie zmęczony i wściekły krakowianin.
Mimo trudności i sporej straty lider Pucharu Świata pokazał, że jego miejsce w stawce nie jest przypadkiem. Jego hart ducha i ambicja doprowadziła go do mety na świetnym drugim miejscu, które dawały coraz większe nadzieje na końcowy triumf w całym cyklu.
Rajd dos Sertoes w Brazylii był jedną z najmocniej obstawionych rund Pucharu Świata. Wystartowało w nim 155 załóg z 11 krajów. Trasa przebiegała przez teren zupełnie odbiegający od wcześniejszych gospodarzy rywalizacji, a zawodnicy mieli przed sobą aż 10 dni walki. Po Dakarze był to drugi co do trudności rajd globu.
Tym większym osiągnięciem okazało się zwycięstwo Rafała Sonika w stawce quadów. Polak został pierwszym kierowcą spoza Brazylii, który wygrał zmagania w tzw. „Małym Dakarze”. Co więcej pierwsze miejsce w Ameryce Południowej oznaczało równocześnie zdobycie Pucharu Świata za sezon 2010. SuperSonik zbudował sobie tak wielką przewagę, że nie musiałby już nawet podchodzić do ostatniego Rajdu Faraonów, a i tak wzniósł by w górę trofeum.
Rajd Brazylii był bardzo ciężki i był wielkim wyzwanie dla mnie i dla mojego sprzętu. Udało się. Wygrałem i jestem bardzo zadowolony zarówno z tytułu, jak i z tego, że zdobyłem go właśnie w Brazylii.
– powiedział na mecie świeżo upieczony mistrz, który podobnie jak jego rywale pokonał ponad 4500 kilometrów w kurzu, błocie, rzekach i piachu.
Nigdy przedtem nie byłem w Brazylii i teraz mogę powiedzieć, że zakochałem się w tym kraju. Brazylia jest tak duża jak Europa i jest państwem niesamowitych kontrastów. W którymś z ostatnich etapów po OS, przejeżdżaliśmy przez wieś jadąc 20 kilometrów na godzinę. Było tam tak wielu ludzi po obu stronach drogi i myślałem „Boże, jestem w niebie”. Przez cała trasę rajdu było cudownie. Dla mnie osobiście to była niepowtarzalna okazja do jazdy w tak pięknych miejscach jak te. To nie do wiary, że jestem już na mecie i że wygrałem.
– mówił zachwycony Rafał Sonik.
Do ostatniej rundy Pucharu Świata Rafał Sonik przystępował już jako zwycięzca. Nie obarczony presją rajdowiec przejechał Rajd Faraonów pewnie i spokojnie, kończąc rywalizację na drugim miejscu.
Było bardzo ciężko. Dziękuję Wam wszystkim, że byliście razem ze mną. Ten puchar również należy do was. Gdyby nie kibice, przyjaciele, cały team i rodzina nie dokonałbym tego. Dziękuję!
– podsumował cały cykl SuperSonik.
Krakowianina w Egipcie dopadła prawdziwa klątwa Faraonów. Na pierwszym etapie urwał mu się lewarek zmiany biegów i godzinę musiał naprawiać awarię. Na kolejnym 250 km musiał pokonać z przebitą oponą, potem złamał amortyzator skrętu, by na koniec wylecieć przez kierownicę, uszkodzić bark i jeszcze bardziej pogruchotać i tak już mocno uszkodzony quad. W sumie SuperSonik złapał w całym rajdzie niemal 10 „kapci”, a i tak do końca zachował determinację i optymizm.
Poza zasięgiem rywali był na Saharze Argentyńczyk Marcos Patronelli, który nie mógł już jednak zagrozić pozycji Rafała Sonika w klasyfikacji generalnej. Tym samym Rafał Sonik jako pierwszy Polak w historii sięgnął po Puchar Świata FIM w rajdach terenowych.